Dla wszystkich niezorganizowanych

Dla wszystkich niezorganizowanych


Za dużo na raz.
Nie potrafisz rozplanować sobie rzeczy, które musisz wykonać, a masz ich dużo do zrobienia - standard. Jak zwykle zgłaszam się w szkole do wszystkiego chętna, a koniec końców siedzę potem w domu i nie mam w co ręce włożyć. Najlepiej zrobić wszystko jednego dnia, żeby potem "mieć z głowy". Potem okazuje się, że to można zrobić później, projekt można przełożyć na kolejny dzień. Ostatecznie zamiast jednego zarobionego dnia, masz ich cały tydzień i padasz do łóżka już o godzinie 20:00.

Brak snu.
Dokładnie. Albo jest krótki sen, albo nie ma go wcale. Wszystkie rzeczy do szkoły zrobione, ale co z tego, jak w szkole śpisz, albo ledwo funkcjonujesz? 

Zgłoszę się tylko raz.
Postanowione. Zgłoszę się tylko na przygotowanie dodatkowych informacji na następną lekcję. Tylko to. Jak wygląda to w rzeczywistości? Mianowicie tak, że potem nauczyciel zakłada, że to ty zgłosisz się do dodatkowego projektu, a jeśli nie, to od razu w twoją stronę wylewane są żale, że się opuszczasz. Ludzie, naprawdę? 

Pełna głowa.
Od myśli. Kiedy zrobię to, kiedy zabiorę się za pracę na polski, kiedy posprzątam. Przecież muszę być zorganizowana. Po czym myślę - i tak jestem niezorganizowana i robię wszystko jak leci. Nie zdając sobie sprawy, że robię to co najgorsze, zaczynam kilka rzeczy naraz. I znowu myślę - kiedy skończę tą rzecz, na którego mogę odłożyć naukę z tego i tego przedmiotu. W końcu mam już tak pełną chaosu głowę, że mój mózg mówi "STOP" i nie jestem w stanie zrobić nic.

Czyli witam w świecie niezorganizowanych ludzi.
Polecam żyć - FOTORELACJA

Polecam żyć - FOTORELACJA


Podsumowując, polecam poranne, darmowe kawy w mc'ugnocchi bazyliowe z pomidorkami koktajlowymi i ostrym sosem arabskim (mniam!), wizyty w starych budynkach i nietypowe zdjęcia. Po za tym książka "mleko i miód" została moim życiem, krem tutti-frutti ratuje moje dłonie, a zajęcia plastyczne jak zwykle spędzone na gadaniu. No i dziękuję Wiktorii za ostatnie wyjście na rolki!







~
A jak Wam mija maj?
Przebłysk

Przebłysk


Pojawiło się ogłoszenie: konkurs na przedstawienie książki i zachęcenie do jej przeczytania. Myślę sobie, czemu by nie? To nie może być takie trudne. Wystarczy powiedzieć kilka słów o treści, autorze i na koniec wspomnieć o tym, jak bardzo zachęcamy do przeczytania książki. Jednak nie.
Nie ma jak za przygotowania się do konkursu wziąć się zaledwie 3 dni przed nim. Nie powielajcie mojego błędu. Aczkolwiek wszystko wyglądało pięknie i ładnie: plakat, opis i nawet własny zwiastun filmu, który został stworzony na podstawie książki. Wystarczyło jeszcze ładnie nauczyć się o tym opowiadać i gotowe.

W końcu nadszedł ten dzień. Skromny, ale jakże zabiegany 11 maja. Konkurs o 16:00, dobra Agata, noł stres. Muszę przyznać, że nie stresowałam się w ciągu dnia wystąpieniem. Dopiero gdy weszłam na salę, gdzie siedziała komisja i wszyscy uczestnicy konkursu żołądek podszedł mi do gardła.

Losowanie numerków. Prosiłam, żebym miała jak najwcześniejszy. Oczywiście musiałam wylosować 11 numer, który jednocześnie był przedostatnim. No cóż. Poczekam.

Kiedy już wymieniono moje imię i nazwisko (o dziwo bezbłędnie), poczułam, że stres chwilowo opadł, lecz w momencie stanięcia przed jury trema znów dała górę. Pomyślałam sobie wtedy: wdech i wydech. Byli ode mnie lepsi, byli i gorsi uczestnicy. Muszę wypaść jak najlepiej w swojej skali. Nie będę się w tej chwili zastanawiać, kto jak wystąpił. Liczy się moje wystąpienie tu i teraz. I co? I zaczęłam spokojnie mówić. Po krótkiej prezentacji rozległy się uprzejme oklaski. Dałam radę.

Wyniki

Nie owijając w bawełnę: nic nie zajęłam. Czy osiągnęłam sukces? Z pewnością wewnętrzny, bo przełamałam się przed wystąpieniem publicznym. Jeśli chodzi o konkurs mogę pochwalić się jedynie dyplomem uczestnictwa. Przyznaję, że osoby, które zostały laureatami, naprawdę zasłużyły na swoje miejsca. Czego mnie to nauczyło? Mianowicie tego, że się nie poddam. Nie spocznę na pierwszym i ostatnim podejściu. Kolejna edycja za rok. Mam rok, żeby powalić wszystkich.
W pierwszej chwili pomyślałam sobie: ale klapa, żadnego miejsca, wszystko to było bez sensu. Później zrodziła się właśnie ta myśl: widziałam, co spodobało się jury, kto dostał pierwsze miejsce. Co trzeba zrobić, żeby je zająć. Czy żałuję, że wzięłam w tym udział? Nie. Jedynie zmotywowałam się do pokazania jury, że za rok pokażę im, że stać mnie na więcej.

Jakie jest Wasze podejście do tego rodzaju konkursów?
źródło zdjęcia
Co myślę o WEGE

Co myślę o WEGE


Kiedy kilka tygodni temu, kiedy byłyśmy w centrum miasta razem z przyjaciółką, natknęłyśmy się na akcję przeciwko kupowania jajek z chowu klatkowego, a przy okazji dostałyśmy ulotkę, zachęcającą do podjęcia się wyzwania i zostania wegetarianinem na 30 dni. Nie ukrywam, że dało mi to do myślenia.

Wegetarianizm, a także weganizm mają tyle samo zwolenników co przeciwników. Żeby ten post był bardziej wiarygodny, a nie tylko oparty na mojej opinii, poprosiłam swoją koleżankę - wegetarianinkę, aby poparła ten wpis na swoim przykładzie. 

Chyba najbardziej oczywistą rzeczą jest fakt, że wegetarianizm jest dietą pozbawioną mięsa i ryb, a weganizm - wszelkich produktów pochodzenia zwierzęcego. Jakie są więc zalety nie jedzenia mięsa?

Na wstępie Maja poprawiła mnie, że wegetarianizm jest sposobem życia, a nie tylko dietą. To, że wegetarianie nie jedzą mięsa nie oznacza, że go nie lubią. Po prostu robią to z wyboru, ponieważ zdają sobie sprawę w jakich warunkach żyją zwierzęta. Tutaj muszę się naprawdę zgodzić z Mają, bo nie raz usłyszałam od swoich znajomych wegetarian, że kilka szczegółowych filmików na ten temat wzbudziło w nich takie obrzydzenie i odczuli tak wielką krzywdę, że stracili ochotę na mięso.

Zalety WG MAI

1. Uczucie lekkości z powodu jadłospisu opartego w głównej mierze na warzywach i owocach.
2. Szybsza przemiana materii i brak obciążenia tłuszczami. Maja dodała, że początkowo można zrzucić kilka kilogramów, lecz po niedługim czasie następuje redukcja, ponieważ organizm przyzwyczaja się do tego, że mięso jest zastąpione np. wartościową, wysokoenergetyczną soczewicą, albo innymi roślinami strączkowymi. Posiłki na bazie soi, czy ciecierzycy potrafią być bardzo sycące, a nie odczuwalna jest ciężkość po posiłku.
3. Powoduje większe zwracanie uwagi na to co się je. Po za tym pobudza wyobraźnię, ponieważ nie można opierać się cały czas na tych samych produktach.
4. Ma się częściowy wpływ co się dzieje ze zwierzętami. Wegetarianizm uczy wrażliwości i empatii wobec innych stworzeń.
5. Brak problemów żołądkowych z powodu dużej ilości spożywanego błonnika, który regularnie oczyszcza nasz przewód pokarmowy i usprawnia trawienie.

Myślę, że zalet jest jeszcze więcej, aczkolwiek Maja wymieniła te najważniejsze. Wiadome jest, że taki sposób żywienia ma także wady, takie jak niedobory, czy potrzeba poświęcenia większej ilości czasu na przygotowanie posiłków. Każdy sposób żywienia będzie miał jakieś minusy. Mnie osobiście fascynują tacy ludzie, bo od razu widać, że mają coś do powiedzenia. Nie chodzi mi o to, że będąc wegetarianinem powinno biegać się po mieście i krzyczeć, że się nim jest. Po prostu lubię słuchać o życiu ludzi, które jest inne od mojego. Wydaje mi się, że uczy to bycia bardziej obiektywnym
Na sam koniec razem z Mają sporządziłyśmy listę najczęściej słyszalnych tekstów, skierowanych w stronę wegetarian. 
1. Najpierw wege, potem homo.
2. Ale tak bez mięsa da się żyć?
3. Jesteś lesbijką?
4. Przecież kurczak to nie mięso.
5. Ale nawet w święta?
Bardzo dziękuję Mai za pomoc w napisaniu tego posta!
Co wy myślicie o wegetarianizmie? Może ktoś z Was jest wegetarianinem?
Copyright © 2014 KAKTUSOWY SAD , Blogger