Znicze, dynie, listopad
1 listopada już za nami. Nie było mnie znów dość długo na blogu, co spowodowane było to przede wszystkim szkołą.
Do czego chcę nawiązać w dzisiejszym poście? Mianowicie do 1 listopada i przede wszystkim Halloween. Kiedyś już miałam okazję pisać na swoim blogu o tym, jakie jest moje podejście do tych obydwu świąt, co spotkało się z krytyką i dość ostrą dyskusją. Mimo wszystko chciałabym jeszcze raz podzielić się z wami moimi przemyśleniami na ten temat i sama jestem ciekawa waszego zdania.
Czym jest dla mnie Halloween?
Przede wszystkim zabawą. Możliwością przebrania się, wymalowania rodem z horroru, spotkania się ze znajomymi, zbieraniem głupich cukierków, czy robienie maratonu filmowego przez całą noc. Nie odbieram tego, za czczenie szatana i duchów, przywoływania demonów i innych złych mocy. Dla mnie są to bajki wciskane małym dzieciom do poduszki i przez księży w kościele. Myślę, że wszystko zależy od podejścia, ale mimo to chyba nikt mnie nie przekona do świętowania wigilii Wszystkich Świętych na kościelnej dyskotece przy piosenkach scholi, zamiast spędzenia tego czasu po prostu z rodziną albo znajomymi.
1-2 listopada
Zbieranie się na cmentarzach, aby zapalić znicz. Zazwyczaj zapalam symboliczne światełko razem z rodziną przy ogólnym krzyżu, bo moi bliscy zmarli są pochowani na drugim końcu Polski. Każdy odmówi skrycie i po cichu modlitwę. Ewentualnie spróbuje odszukać wspomnień ze zmarłą osobą. I tyle. Wracamy do domu i jedyne co uda nam się jeszcze spamiętać to poirytowanie ze względu na korki na drogach.
Jakie macie podejście do wspomnianych przeze mnie dni? Czy obchodzicie Halloween? Zachęcam do dyskusji.
źródło zdjęcia: unsplash
źródło zdjęcia: unsplash