Szkolne perypetie


Roku szkolny, jak dobrze, że wróciłeś! Chciałabym tak pomyśleć, aczkolwiek moje myśli raczej uciekają w kierunku dlaczego mi wieje taką nudą i niechęcią do szkoły. Przecież to dopiero drugi tydzień! Zwykłe szkolne zajęcia odbierają mi chęć wybrania się nawet na plastykę, bo po 8 godzinach lekcyjnych jestem ledwo żywa. 

Czy jest jakiś przepis na to, aby polubić szkołę? Czuję się jakby zabijała we mnie naturalną ciekawość. Nie mam ochoty siedzieć nad jakimiś beznadziejnymi działaniami, czy wiązaniami. Co z tego, że się nauczę, skoro i tak odejdzie to w niepamięć i nie będę umiała odnaleźć zastosowania tego w rzeczywistości? Przytłacza mnie zarazem ogromna niechęć i bezsilność. Sam system oceniania sprawia, że odczuwam wieczną walkę o cyferki i o to, żeby być w czymś najlepszą. 

Piję zieloną herbatę z owocami leśnymi i staram się jak najbardziej oddalić od siebie myśl, że muszę się wziąć za fizykę i biologię. Przy okazji za historię, jakby tego było mało. Obliczam ile czasu zajmie mi wykonanie własnej notatki (nie lubię tych "podręcznikowych"), jak długo będę się tego uczyć i w jakim czasie zrobię wszystkie zadania na jutrzejszy dzień. Wizja ta, nie jest specjalnie optymistyczna, a ja pogrążam się w tym wszystkim. 

Co sprawia, że nadal się uczę? Wizja dobrej oceny? Fakt, że nie chcę być najgorsza? Może po prostu z przyzwyczajenia... W sumie został mi tylko rok gimnazjum. Mam nadzieję, że liceum okaże się nieco zbawianiem, ze względu na inny klimat, obcy budynek i nowych ludzi. Nie wiem co o tym myśleć. Mam dość szkoły.

6 komentarzy:

  1. Jakiś tam przepis na polubienie szkoły może i istnieje, ale jak dotąd nie przyuważyłam żeby ktoś go odnalazł ;D.
    Wszystko zależy od nastawienia. Ja na przykład uwielbiam słuchać na lekcjach angielskiego, biologii, chemii. Za to inne przedmioty już taką przyjemnością dla mnie nie są, hah. Ale właściwie nie mam z tym jakiegoś wielkiego problemu, bo zazwyczaj coś na lekcji mnie zainteresuje. A jak nie, to staram się przeznaczyć ten czas na coś pożytecznego (np na rozmyślanie co zjem na obiad hehe).
    Ja tam się uczę, bo fajnie jest być mądrym człowiekiem i wiedzieć co nieco. No i przydałoby się jeszcze dostać na jakiś dobry kierunek, w końcu po biol-chemie nie można próżnować :').
    Szkoła nie jest taka zła. Tylko trochę zabija kreatywność. Wszystko przez te cholerne klucze odpowiedzi.
    Po prostu ucz się tego, co ci się przyda, bo w liceum i tak skupisz się na kilku konkretnych przedmiotach. Po co sobie życie utrudniać.
    Pozdrawiam,
    Sowa

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem są takie dni, kiedy nic się nie chce, ale ogólnie lepiej podejść do tego trochę optymistyczniej ;) . Zależy jeszcze jakie mamy osoby w klasie i wg. Najgorsze jest uczenie się nie potrzebnych rzeczy i dużo godzin :P, ale jednak niektóre rzeczy się przydadzą, na pewno jest jakiś przedmiot, który lubisz ;). Chyba warto też sprawiać by codziennie po szkole odpocząć albo zrobić coś ciekawego.
    http://modoemi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat z robieniem czegokolwiek po szkole nie mam problemu, bo prawie codziennie wybieram się na plastykę po lekcjach. Myślę, że jest moja odskocznia w tym wszystkim.

      Usuń
  3. Powiem Ci, że w gimnazjum też nie miałam ochoty do nauki, ale trzymałam poziom. Teraz z perspektywy czasu jestem zadowolona z tego i uczę się z przyjemnością. Do pewnych spraw trzeba dojrzeć! :)
    mój blog

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem w drugiej LO i też mam dość, choć pierwszy rok wydawał się cudowny i taki nowy... Chyba dwa miesiące wakacji to za mało albo teraz jest za dużo nauki.
    Życzę powodzenia!
    POCZYTAJ ZE MNĄ!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 KAKTUSOWY SAD , Blogger